niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 3

 Gdy Mrok przeniósł się w miejsce, do którego pragnął się przemieścić - zamek. Piękny, choć stary i trochę wyniszczony, miał w sobie ten urok. Pan Mroku, znał w nim każdy centymetr.
 Wszedł głównymi drzwiami, i nikogo nie zastał w środku.  Spodziewał się tego, gdyż nikt tam nie mieszkał od wieków.
 Mrok - najczarniejszy charakter czasów w, w których żył.
  Lecz zanim został NIM, posiadał piękne życie... Pewnie was to dziwi, ale zanim zdarzył się ten przykry przypadek...

 Wiele lat temu, temu ten zamek tętnił życiem. Rodzina królewska spodziewała się trzeciego dziecka. Posiadali już bowiem dwójkę ślicznych chłopców.  Ośmioletniego Colina i pięcioletniego Nicolasa. Byli to bardzo zżyci bracia - wszystko robili razem. Mimo różnicy wieku, dostali miano najlepszych przyjaciół królestwa.
 Lata minęły prędko. Gdy, król umarł zmożony chorobą. Jego synowie mieli prawie po 25 lat. Mieli odziedziczyć tron. Lecz który? Poddani bardzo kochali obydwóch i nie potrafili wybrać którego bardziej. Odbyły się więc zawody. Każdy dostał po trzy zadania które musiał wypełnić. Nicolas wypełnił zadania szybciej,  lecz jego brat dokładniej i lepiej. Poddani więc zadali im jeszcze jedno zadanie: gdy książęta jechali na bardzo ważne spotkanie z królem sąsiedniego państwa, na drodze  stanęła stara kobieta, która dźwigała wóz z warzywami i owocami na Targ. Nagle zasłabła. 
 Colin choć i tak spóźniony na umówione spotkanie zaoferował pomoc i oddał swojego jedynego wierzchowca, aby starsza kobieta mogła bezpiecznie dojechać do zamku. Za to Nicolas, nie zwracając na staruszkę najmniejszej uwagi pojechał dalej, aby jak najszybciej przybyć na czas. Docierając na miejsce zrozumiał,  że ostatnia próbą była właśnie staruszka. Chcąc jakby najszybciej naprawić swój błąd wrócił,  lecz staruszki już tam nie było.  Po drodze spotkał jedynie swojego starszego brata. Zobaczywszy, że nie na on konia zrozumiał,  że oddał go kobiecie i, że to właśnie on zostanie przyszłym władcą. Zasmucony tą wiadomością wziął brata na swojego konia i razem pojechali do pałacu.  Kilka dni później odbyła się koronacja. Nico jakoś to znosił, w końcu jako zastępca króla miał  pod dostatkiem tego czego sobie w danej chwili zapragnął.
 Wszystko się jednak skomplikowało, gdy nadszedł czas na znalezienie królowi żony. Na to miejsce wybrana została królewna ze Szwecji - Isabelle. Była to piękna kobieta. Miała długie, ciemne, falowane u dołu włosy i śliczne granatowe oczy. Gdy tylko przyjechała do królestwa od razu wszystkich zachwyciła.  Mieszkańcy wychwalali jej urodę i wiedzę.
Zbliżał się bal na, którym Colin miał oświadczyć się piękności,  lecz ona nie była szczęśliwa. Chciała wyjść za Nicolasa. To jego kochała. Colin już nie miał dla niej za wiele czasu ze względu na królewskie obowiązki,  a co będzie potem?
 Prawie cały czas spędzała z młodszym bratem króla  On jej wysłuchiwał i  starał się ją zrozumieć. Po całym czasie spędzonym z nim zrozumiała, że to jego kocha, że nie wytrzyma jeśli będąc zoną Colina nie będzie mogła tak dużo czasu spędzać z Nicolasem.
Ostatniej nocy przed balem zakochani obiecali sobie wieczna miłość. I przysięgli sobie, że na zawsze zostaną razem.
Musieli jednak coś zrobić. Poszli wiec do najpotężniejszego w tamtym  czasie czarnoksiężnika po radę.  Dał im on fiolkę z trucizną. Powodowała szybką i ponoć bezbolesną śmierć. Nico wahał się, ale wmawiał sobie ze tak trzeba, że tylko tak będzie mógł być z Bell. 
 Na balu do kieliszka z winem Colina jego brat wlał kilka kropel trucizny, aby śmierć nie nadeszła od razu. Miał nadzieję, że wszystko wydarzy się w nocy. Wtedy jego najdroższy brat nie bedzie musiał cierpieć zbyt wiele. Po prostu wszystko prześpi. 
Znajdą jego martwe ciało rano, gdy nie zjawi się na śniadaniu.  Wejdą do jego komnaty zobaczą tylko zimne zwłoki.
 Nico zrozumiał swój błąd. 
 Chciał wszystko cofnąć,  ale właśnie wtedy jego brat wypił łyk wina.
Nic nie wydarzyło się tak jakby chciał. Mikstura zadziałała od razu. Colin zrobił się blady, zaczął się krztusić. Upadł na ziemię.  Nico ze łzami w oczach podbiegł do niego, wziął jego głowę na swoje kolana i zaczął płakać.  Starszy brat patrzył na niego przez moment, a potem jego oczy zaszły mgłą. Wpatrywał się w brata martwym wzrokiem, ale już nic nie widział.   Zrozpaczony Nico przytulił go i zaczął szeptany mu do ucha ciche przeprosiny, chociaż wiedział, że jego jedyny brat już go nie usłyszy.
Po kilku minutach straż zabrała go od ciała brata i zaciągnęła do jego komnaty.
 Po  trzech miesiącach od całego zdarzenia nadeszła ostateczna pora na koronowanie następnego króla. Wybór nie był trudny. Oczywiście padł na Nicolasa. Miał on także ożenić się z Isabelle.  Młodzi byli już zaręczeni. Nicolas okazał się potężnym i mądrym władcą. Mieszkańcy bardzo go chwalili, szczególnie po tym co przeszedł.
Wszystko miało być dobrze,  ale od pewnego czasu nowego króla zaczęły nawiedzać koszmary. Przychodziły co noc. Nico Nie wiedział co robić. Z dnia na dzień czuł się coraz gorzej. Ulgę przynosiła mu tylko jego najukochańsza zona. Ona jedyna go rozumiała.  Z nią mógł porozmawiać, ponieważ wiedziała co zrobił.

Po roku w państwie ogłoszono, że królowa spodziewa się dziecka. Wszyscy cieszyli się z dobrej nowiny.  Najbardziej Nicolas, ponieważ odkąd Isabelle zaszła w ciążę koszmary przestały go na wiedząc. " to przez dziecko " myślał.
 Po dziewięciu miesiącach królowa urodziła piękna dziewczynkę.  Miała czarne włosy po ojcu i granatowe oczy po matce.
 Radość z dziecka jednak nie trwała długo,  ponieważ królowa - jedyna osoba bliższa królowi,  zmarła przy porodzie.
 Nicolas popadł depresję.
 Koszmary powróciły. Jeszcze gorsze niż ostatnio. Przy życiu utrzymywała go już tylko córeczka.

 Jednak nie na długo.  Gdy skończyła dwa latka jej ojciec był już na wykończeniu. 
 Na początek śmierć brata, potem żony i jeszcze te koszmary. Tego było za dużo jak na zwykłego człowieka. Nico zaczął prosić księżyc o uwolnienie go od tych koszmarów. W tamtych czasach ludzie wierzyli, że to księżyc stworzył świat i teraz troszczy się o ludzi w nocy. Księżyc widząc rozpacz w oczach Nicolasa zlitował się nad nim, ale ostrzegł go, że każda magia ma swoją cenę.
 Zmęczony już wszystkim Nico przystał na te ofertę.  Nie wiedział tylko co było ta cena. Księżyc uczynił go panem SWOICH koszmarów.
 Mógł robić z nimi co tylko chciał. Dzięki nowej umiejętności całkowicie pozbył się swoich lęków. Nie wiedział jednak jak okropna była cena. Lilith - córeczka Nicolasa, jego jedyna pamiątka po żonie zniknęła. Księżyc przeniósł ją w portal czasoprzestrzenny. 
 Od tamtego momentu Nicolas znienawidził księżyc. Dziecko to była cena zbyt wysoka i nie miał prawa mu jej zabrać. Obrócił się przeciwko niemu. Zaczął rozwijać swoją umiejętność, aż nauczył się panować nie tylko nad swoimi koszmarami.
 Wtedy zaszła w nim drastyczna zmiana. Z króla Nicolasa stał się Mrokiem.


...
Czasy teraźniejsze :
\Mrok stał w piwnicy zamku i wpatrywał się w ścianę. Teraz wszystko sobie przypomniał. Podszedł do obszernej dębowej półki i wyjął z niej księgę. Ale nie byle jaką, była to kronika rodzin królewskich. Otworzył ją na ostatniej stronie. Było tak zdjęcie malutkiej Lili. Jego jedynym pocieszeniem przez te wszystkie lata było to, że jego córka żyje. Wpadła do wymiaru czasoprzestrzennego. Nie wiedział kiedy i gdzie się pojawi, ale wiedział że przyjdzie. Spojżał na ostatnią kartę. Przychodził to co kilka dekad i wymawiał zaklęcie, jednak jak do tych czas spełzło to na niczym.
 Spojrzał na stronę jeszcze raz i wymówił zaklęcie.
 Ku jemu zdziwieniu zadziałało. Nie posiadał się ze szczęścia. To znaczyło, że jego córka jest teraz tu! Z nim!
 Na stronie pojawiło się zdjęcie małej dziewczynki z długimi czarnymi włosami związanymi w wysoki kucyk. Patrzyła na niego granatowo-złotymi dużymi oczami.
  Po chwili jej obraz zaczął się przemieniać. Doroślała. Jej oczy zmieniły barwę na lazurowe, a długi, wysoki kucyk stał się warkoczem zaplecionym ze ślicznych jasno blond włosów....




Ale dłuuuuuugi rozdział. :)
Proszę o komy ( jak zawsze zresztą ) xD :3
Mam nadzieję, że się troszkę domyślacie co będzie dalej...
Jak wam się podobała historia Mroka?
                             ~~The Dark Ones






czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 2

Jack :
 To już dwa dni odkąd Mrok zamknął mnie w tym zatęchłym miejscu.
 Dwa dni odkąd pomyślałem, że dam radę go pokonać.
 Ależ ja byłem głupi ...
 Teraz pozostaje mi tylko siedzenie tu i rozmyślania kiedy On się zjawi z jakimiś nowymi narzędziami tortur. Nienawidziłem takich sytuacji: z jednej strony masz silne uczucie, że musisz coś zrobić. Ostrzec resztę strażników,  ale z drugiej wiesz, że nic nie poradzisz. W swojej siedzibie Mrok miał najlepsze zabezpieczenia  zapewne wiedział nawet kiedy wstanę, a kiedy usiądę.  Mam tylko nadzieję, że nie potrafi czytać mi w myślach...
 Odkąd spotkałem w lesie tą dziewczynę coraz częściej o niej myślałem.  To prawda była trochę sarkastyczna, ale kto by nie był jakby ktoś wpadł na niego w środku lasu. Zdawała się być dobrze wychowana. Pewnie pochodziła z jakiejś szlacheckiej rodziny, której budżet przesiąka pieniędzmi. Chociaż zawsze miałem uprzedzenie do takich osób u niej w ogóle mi to nie przeszkadzało.  Myślę, że gdybym pobył z nią trochę dłużej poznał bym kilka jej wad, ale miałem szczęście i teraz mogłem o niej myśleć jako mądrej,  dobrze wychowanej dziewczynie. A! No i oczywiście zniewalająco pięknej. Była chyba najpiękniejszą dziewczyną jaką spotkałem przez te 356 lat...
STOP!
Przestań o niej myśleć! Powinieneś teraz zastanawiać się nad planem ucieczki, a nie wychwalać jakąś przypadkowo spotkaną dziewczynę.
Elsa :
 Mrok wyjechał na dwa dni. Aby udowodnić, że mi ufa dał mi do dyspozycji całą swoją posiadłość i powiedział,  że mogę wejść wszędzie gdzie mi się tylko podoba.
Szczerze? Zdziwiłam się.  I to bardzo.
 W końcu to był Mrok. Nie myślałam,  że on komukolwiek potrafi zaufać.  Z tego co o nim czytałam zawsze działał sam. Zapewne to dlatego, że był znany ze swojej brutalności i bezwzględności.
 Tak więc,  aby wykorzystać jak najwięcej z mojej być może jedynej szansy na zwiedzanie jego ale siedziby powiedziałam Annie, że wyjeżdżam na dwa dni na audiencję do króla Nasturii. ( Tak. Nasturii.  Pomimo tego, że Hans okazał się straszną szują to jego ojciec to bardzo miły i mądry człowiek ).
 Zwiedzanie postanowiłam zacząć od dołu czyli więzienia.  Jak się spodziewałam Mrok trzymał tam demony, wampiry i inne takie. Nie bałam się, bo wiedziałam że Mrok na genialne zabezpieczenia i wiem, że na pewno nikt nie ucieknie. Oczywiście, więzienie wiło się chyba w nieskończoność! 
(no może nie, ale przeszłam już ze 2 km więc, byłam zmęczona i nogi mnie potwornie bolały).
 Podeszłam do lampy, i oparłam się o nią. Usłyszałam skrzyp drzwi, i zobaczyłam jak ściana zamienia się w dość duże drewniane wrota. 

Bez zastanowienia weszłam do środka. 
"Halo? Elsa, coś ci na głowę padło?! Nie wiesz, że nie wchodzi się do ciemnych pomieszczeń?! Szczególnie tych, które pojawiają się tak znienacka!" - mówiła głos w mojej głowie.
 Ale ja starając się go zlekceważyć szłam dalej. Jak się okazało była to dalsza część więzienia.
Jednak różniła się od pozostałej. To wyglądało o wiele gorzej. Na każdą celę było rzucone jedno z najsilniejszych zaklęć granicznych ( czyli takich, które wymierzają granice terenu).
 Szłam dalej. Wszystkie cele były puste, przynajmniej tak myślałam. Do czasu. Gdy doszłam prawie do końca korytarza zauważyłam,że w ostatniej celi pali się świeczka.
"Jesteś szalona kobieto!!! Nawet nie myśl o tym, żeby sprawdzać co za potwór tam siedzi! Mrok nie umieścił go w tej części więzienia bez powodu!"-usłyszałam znów głos rozsądku w mojej głowie.
 Wzięłam głęboki wdech i cicho podeszłam do celi. Zajrzałam do środka. Nikogo tam nie widziałam, więc wetknęłam twarz między kraty. Wiem, wiem... Nie wiem co tam się czi więc od razu włożę tam głowę... Rozejrzałam się. Nadal nic. Już miałam się odsunąć, gdy poczułam kopnięcie w kolana.
 Upadłam, a coś w środku złapało mnie za gardło.
- Gadaj kim jesteś i co tu robisz?! - wysyczał mi męski głos prosto do ucha.
 Jednym ruchem ręki złapałam stojącą obok lampę i uderzyłam w napastnika.
 Puścił mnie.
 Spojrzałam na jego twarz.
Zaraz, ja go znałam...
Na jego twarzy zobaczyłam takie samo zdziwienie jakie zapewne wykwitło na mojej.
Przede mną stał Jack.



Po pierwsze, chcę podziękować za poprzednie komy ;3
i zaprosić do ich pisania. Kolejny rozdział pojawi się w weekend lub wcześniej. Mam nadzieję, że rozdział się podobał
PS mały spoiler (czytasz na własną odpowiedzialność)
-
-
-
-
-
-
-
-Możesz jeszcze zawrócić 
-
-
-No i za późno :)

 Heh chciałam tylko powiedzieć, że kolejny rozdział będzie poświęcony przeszłości Mroka ;)

                              ~The Dark Ones

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 1

Elsa:
 Odkąd Mrok zaczął udzielać mi lekcji zaczęłam całkowicie kontrolować moje moce. Anna nie dowiedziała się o mojej chwilowej niedyspozycji i wszystko zaczęło wracać do normy. Oczywiście oprócz moich nocnych przechadzek... Cały czas wymykałam się z pałacu, aby dostać się do siedziby Mroka i nauczyć się kolejnej ciekawej rzeczy.
Bardzo polubiłam lekcje z nim. Nie wyglądały one tak jak w szkole. Każdego dnia uczył mnie nowej sztuczki i pokazywał kolejne sposoby uspokojenia się. Było mi to potrzebne, gdyż dowiedziałam się, ze moja moc jest ściśle związana z emocjami.
Narrator ogólny:
 Elsa szła leśną ścieżką. Idąc główną ulicą doszłaby na miejsce o wiele szybciej, ale nie mogła sobie pozwolić na to, żeby ją ktoś zauważył. Kto, jak kto, ale ona jest najbardziej rozpoznawalną osobą w państwie. Była prawie pewna, że tą dróżką nikt nie chodzi, a już na pewno nie w środku nocy, ale dla pewności założyła na siebie jeszcze ciemną pelerynę z kapturem, który szczelnie zakrywał jej bladą skórę. 
 Myśląc o tym co dzisiaj pokaże jej mrok poczuła nagłe silne uderzenie. Przewróciła się na plecy, a kaptur zsunął jej się z głowy. Przed nią stał młody chłopak. podał jej rękę, a ona bez wahania złapała ją i wstała. Otrzepała się i spojrzała na chłopaka. Miał śnieżnobiałe włosy i szaro-błękitne oczy.
- Przepraszam - powiedział - trochę się spieszyłem i nie zauważyłem Cię- uśmiechnął się do niej.
-Nic się nie stało - odpowiedziała odruchowo, chociaż chyba coś było nie tak z jej lewą kostką.
-Na pewno nic Ci nie jest? - zapytał widząc lekki grymas na tej twarzy.
- Na pewno, a teraz przepraszam, ale ja też się gdzieś spieszę - odpowiedziała i wyminęła go.
Miała nadzieję, że chłopak pójdzie dalej, bo czuła że lada chwila nie wytrzyma i będzie musiała usiąść, aby rozmasować sobie obolałą kostkę.
-Trochę utykasz.- Powiedział chłopak pokazując dziwnie wygiętym na końcu kijem na jej obolałą kostkę.
-To nic-okłamała białowłosego Elsa- muszę już iść. Spieszę się na... Na lekcję.
Chłopak wyglądał na zdziwionego, tak jak każdy to spotkał by samotną dziewczynę która nocami chodzi do szkoły.Ale nie wdawał się w szczegóły. Zaproponował pomoc w dojściu do owej szkoły, ale dziewczyna odmówiła. Elsa chciała uniknąć tematu lekcji, więc udając zainteresowanie zapytała się chłopaka dokąd on idzie.
-Mam pewną sprawę do załatwienia-odparł-uznajmy, że próbuję złapać przestępcę.
-Aha- odpowiedziała dziewczyna trochę zbita z tropu. Uznała, że nie należy ciągnąć dalej tej rozmowy, więc powiedziała, że się śpieszy i pobiegła w las. Po paru minutach nie wiadomo skąd białowłosy pojawił się przed Elsą. Dziewczyna była oszołomiona, gdyż myślała, że chłopak został na drodze.
-Nawet się nie przedstawiłaś-zagadał.
-Mam na imię Elsa- odpowiedziała zdziwiona,że jej nie poznał. W końcu jest królową.
- Ja jestem Jack - odpowiedziała dziarsko.
-Ty chyba nie jesteś stąd - odpowiedziała podejrzliwie na niego patrząc.
- Skąd wiesz?A... czekaj. Już wiem! Jestem diabelnie przystojny. Wy tutaj nie miewacie takich okazów piękna jak ja. - odpowiedział  z szerokim uśmiechem.
- Chyba skromności...- mruknęła pod nosem.
- Ale nie martw się. Ty też jesteś niczego sobie.- zaczął - Oczywiście to takiego ideału jak ja jeszcze dużo Ci brakuje... .
Elsa wzięła głęboki wdech. Chłopak widocznie naprawdę nie wiedziała kim ona jest. Chcąc zakończyć rozmowę jak najszybciej odparła:
- Ty się chyba gdzieś spieszyłeś, prawda?
Jego twarz z uśmiechniętej natychmiast przybrała minę z cyklu " Co?! Dzisiaj sprawdzian?!" .
-Chyba powinieneś się pośpieszyć - dokończyła.
- Tak. Masz rację. -mruknął. - Do zobaczenia Elso. Miło się rozmawiało. - krzyknął i wzbił się w powietrze.
Wzbił się w powietrze?! No tak. Mogła się domyślić, że on też ma moce. Jak niby inaczej dogoniłby ją tak szybko.
   Dziewczyna spojrzała na zegarek. Już była spóźniona, ale nie mogła iść dalej ze względu na kostkę. Usiadła na trawie i zrobiła sobie delikatny lodowy okład. Po chwili większość bólu minęła i mogła ruszać dalej.
 Po 10 minutach w miarę szybkiego marszu doszła na miejsce. Przed jej oczami stanął ogromny pałac. Cały zrobiony był z czarnego marmuru. Był zbudowany stylem gotyckim. Nie posiadał on żadnych murów i innych zabezpieczeń oprócz potężnego zaklęcia, które wpuszczało tylko tych, których chce wpuścić Mrok.


Elsa weszła do środka i usiadła wygodnie. Czekała. Po godzinie zjawił się Mrok.
- Spóźniłeś się - powiedziała.
- Coś mnie zatrzymało - odpowiedział wymijająco.
- Co konkretnie? - spytał nie mogąc powstrzymać ciekawości.
- Powiedzmy, że pewien młodzieniec chciał się pobawić w łapanie złoczyńców - odpowiedział sarkastycznie.
- A teraz czas na lekcje - powiedział kończąc temat.
                                               
                                   



Dziękuję za komy pod prologiem, bo to naprawdę OGROMNA motywacja :)
Liczę, że ten rozdział także przypadł wam do gustu.
Nadal zachęcam do komentowania :P
Postaram się dodawać rozdziały jak  najczęściej c;
     
                                             ~~ The Dark Ones



niedziela, 12 kwietnia 2015

Prolog

Elsa:
                        Odkąd sięgam pamięcią nie potrafiłam panować nad moimi mocami.
 Ostatnie wydarzenia dowiodły, że sama sobie z nimi nie poradzę. Gdy na przyjęciu po mojej koronacji o mało nie zabiłam ostatniej osoby, którą kocham - Anny, postanowiłam nie narażać jej i innych osób, które znam na niebezpieczeństwo. Uciekłam jak najdalej w góry, wybudowałam lodowy pałac, i postanowiłam zamieszkać w nim. Oznaczało to samotność do końca moich dni, ale byłam na to gotowa dla dobra mieszkańców Arendell.
 Odwiodła mnie od tego moja siostra. Pokazała mi, że aby zapanować nad swoją mocą potrzeba jest tylko miłości i osoba dla, której warto to zrobić. Po tym okropnym zdarzeniu wszystko powoli zaczęło wracać do normy, jednak do czasu...
 Po kilku tygodniach moja moc znowu zaczęła wymykać się z pod kontroli. Ukrywałam to przed Anną, aby jej nie martwić. Zaczęłam wymykać się nocami z pałacu, aby iść do lasu i coś zamrozić. Tylko tak mogłam powstrzymywać się przed Anną: dając upust mojej mocy tam gdzie nikt nie widzi i nikogo nie skrzywdzę. Początkowo zakradałam się do lasu raz na tydzień, a z czasem coraz częściej. W końcu doszło do tego, że nawet wymykając się codziennie ledwo co udawało mi się powstrzymać moje ciągle rosnące umiejętności.
 Lecz pewnej nocy spotkałam JEGO.
To on pomógł mi zapanować nad moją mocą i pokazał mi jak ją skutecznie maskować przed bliskimi. Był osobą, której zaufałam i która rozumiała mnie.
Tamtej nocy spotkałam JEGO...
                                                                       ...samego MROKA.

 
    

Mam nadzieję, że się spodobało. Nie chcę wymuszać od was komentarzy pisząc coś typu : CZYTASZ=KOMENTUJESZ. Ale za kilka komentarzy nie obraziłabym się :) . Chcę znać waszą opinię na temat bloga. A każdy nawet najmniejszy komentarz to ogromna motywacja c; .
                                                        
                                                                                               ~ The dark ones